NOWY RODZAJ AUTENTYZMU

Pokazywano jakiś koncert. Pamiętam postać skrzypka, która na naszych oczach nagle zaczy­nała w sposób zastraszający chudnąć, wydłużała wyciągała się do góry i w dół, dosłownie, jatkiby ją specjalnie rozciągali, i wydawało się, że już się przerwie gdzieś w okolicach pasa, gdy uderzona nagle w głowę, zaczynała spłaszczać się, upodabniając naszego skrzypka do beczki.Wszystko to uderzająco przypominało gabinet śmiechu, z tą tylko różnicą, że obraz ukazujący się na poprzecinanym falami ekranie był na prze­mian pozytywem i negatywem. Blady muzykant w czarnym fraku przemieniał się wciąż w mu­rzyna w białym fraku (najwidoczniej z jazz-bandu)…Nam wszystko to absolutnie nie przeszkadzało, atrzyliśmy na ekran z prawdziwym zachwytem Więcej.Nie obawiam się porównać wrażeń z genialne­go Pancernika Potiomkina z wrażeniami wynie­sionymi z pierwszego programu telewizyjnego, choć przecież łatwo można go było odebrać jedy­nie jako parodię.

Nikodem Załęgowski

Bardzo mi miło Cię gościć na swoim blogu. Chciałbym, abyś uzyskał tu informacje, których szukasz. Postaram się dogodzić Twoim intelektualnym potrzebom!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *