PIERWSZE PROGRAMY TELEWIZYJNE
Poznaliśmy muzyków, konferansjerów, obserwowaliśmy przypadkowe szczegóły ich zachowania, czego nie dawał nawet kinematograf, ujrzeliśmy jakby świeżym okiem znaną nam salę Konserwatorium. To już nie była „rejestracja” wydarzeń, to była współobecność — w naszym pokoju — realnego, pulsującego życia. I słusznie, że nie przyjmowało się tego wszystkiego wyłącznie jako cudu techniki, ale jako cud „współobec- ności”. Był to nowy etap — nawet w porównaniu z kinematografem!Oglądając pierwsze programy telewizyjne nie wiedzieliśmy, jak to nazwać. „Dokumentalność”, „efekt uczestnictwa”, „intymność”, „improwizacja” — to słowa, które pojawiały się kilka lat później. Lecz pierwsze — urzekające — wrażenie tego, co się widziało, przeczucie nowych dróg poznania i ingerencji w życie — jeśli nawet nie w pełni uświadomione — już nam było dane…