W BLASKU EKRANU
Oczywiście od tamtej pory utraciłem zdolność absolutnego emocjonalnego oddania się sztuce i dlatego byłem trochę zły na siebie, również na tych, którzy jako podkład do filmu wybrali banalną muzyczkę, co w sposób denerwujący zagłuszyło wewnętrzną muzykę filmu. Muzykę jego rytmów, jego kadrów, jego idei. A mimo to musiałem myśleć o tym, jak wielką szansę dała nam telewizja: w tej samej chwili tak samo jak ja u siebie w domu oglądają Potiomkina miliony ludzi — bezgraniczny ocean ludzkich twarzy w migotliwym blasku ekranu… Cud został powielony? Czy przestał być cudem?